wtorek, 27 maja 2014

2. O Boże, kim ty jesteś?

Liv
Po nie całej godzinie do mojego pokoju wparowała mama. No cóż przyznam, że mnie zaskoczyła. Co jeszcze chciała? Szybko rozłączyłam się.  -Kochanie... my z ojcem.. -przerwała. Pewnie powie,że chcielibyśmy cię przeprosić? Jak ja ją znam.. -Musimy zabrać ci laptopa. -powiedziała stanowczo. Ona chyba sobie ze mnie żartuje! Roześmiałam się głośno,co najwyraźniej strasznie wkurzyło moją rodzicielkę. Sprawnym ruchem chwyciła mój sprzęt i zamknęła jego górą część. O nie mamo, przesadziłaś. W moim ciele zaczęło tak buzować,że prawie nie wskoczyłam na nią i nie zaczęłam jej bić. -CZY CIĘ DO JASNEJ CHOLERY POGIĘŁO! KOBIETO TO JEST MOJA RZECZ, MOJA! NIE MASZ PRAWA MI JEJ ZABIERAĆ! -wybuchnęłam i wstałam z kanapy. -To co,że jest twoja? Ty jesteś MOJĄ córką. -podkreśliła dokładnie słowo 'moją'. -Nie mogę pozwolić na to abyś sie stoczyła. Nie możesz sie uzależnić od tego. Wytrzymasz jedną noc. Jutro ładnie wstaniesz i pójdziesz do szkoły. Zrozumiano? -odwróciła się i juz miała wychodzić,jednak sie zatrzymała i przekręciła  głowę w bok. -A i jeszcze jedno. Mnie i ojca nie będzie, jedziemy, a w sumie lecimy, do biura. -Gówno mnie to obchodzi? Wyjeżdżajcie nawet na całe życie i tak was nie potrzebuję. Tyle lat wychowywałam sie bez was, więc teraz to nie robi mi większej różnicy. Pomyślałam odprowadzając ją wzrokiem do drzwi. Kiedy drzwi sie zamknęły wplątałam ręce we włosy i krzyknęłam jak najgłośniej mogłam. -SUKA. -Kopnęłam z całej siły w drzwi. Oparłam się o ścianę, po czym sie po niej zsunęłam opadając na podłogę. Wyzywałam ją niemiłosiernie pod nosem. Mój oddech przyspieszył, a ja nie mogłam się ogarnąć. Nie płakałam-łzy są dla słabych. Ja jeszcze jestem silna. Nie pójdę jutro do szkoły, nie ma bata. Chcę do moich przyjaciół, oddaj mi ich..Ja jestem im potrzeba, a w prawdzie oni mi! Krzyczałam w duchu. Nagle w kącie po drugiej stronie pokoju coś się zaświeciło. Wstałam niezdarnie i udałam się w tamtą stronę. -co to jest?- kucnęłam i wystawiłam rękę chwytając przedmiot w dłonie. OO, przecież to mój telefon! Uśmiechnęłam się szeroko. -o tym zapomniałaś kochana mamusiu. - wystawiłam środkowy palec w stronę drzwi i usiadłam z powrotem na sofie trzymając w ręku komórkę. Przyszedł mi sms, od jakiegoś numeru. 'Dlaczego nie ma cię w szkole?'. Roześmiałam się tak głośno jak tylko potrafiłam. Co za idiota do mnie piszę? Teraz sie mną interesujecie? Haha, takiego wała wam pokaże! Po za tym, kto to mógł napisać i skąd ma mój numer? Zastanowiłam sie chwilę po czym to olałam i weszłam w aplikacje 'Skype'. Od razu zadzwoniłam do moich przyjaciół. Dlaczego nie odbierają? Nagle do pokoju niespodziewanie wleciała mama. -Liv, posłuchaj zaraz wychodzimy. Twojego laptopa zabieram, internet odcinam. -w tym momencie spojrzała na moją komórkę. -Nie zabiorę ci jej,bo muszę mieć z tobą kontakt, i tak internetu nie będzie. No i nie wspominałam,że będziemy dopiero w środę. -przymykała drzwi,ale jeszcze sie wychyliła i dodała.- Nie myśl,że twoich krzyków nie słychać. - zamknęła i odeszła. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie, będziesz silna. Podbiegłam i zaczęłam walić pięściami o drewniane drzwi. Rzuciłam gdzieś telefon, gdyż i tak się nie przyda. Za dwa dni? przecież ja nie wytrzymam! Nathan, Caroline, James, Mike... Oni, moi kochani. -TY PIZDO! NIENAWIDZĘ CIĘ! ODDAJ MI INTERNET! CHOCIAŻ TO! OBIECUJĘ ŻE PÓJDĘ DO SZKOŁY TYLKO PODŁĄCZ MI INTERNET. -wybiegłam z pokoju i chwyciłam mocno moją mamę za rękę. Moje oczy były przepełnione łzami i zamazywały mi widok. - Oni na mnie czekają, proszę.. Dobrze, nie będę siedziała. Wezmę tylko lekcje i odłożę go. Błagam.. -powiedziałam przez łzy. Byłam na skraju załamania. Moje nastroje z każdą sekundą się zmieniały. Mogłam zrobić wszystko, aby odzyskać internet. Kobieta przewróciła oczami i poszła do swojej sypialni bez słowa. Wróciła z laptopem i ruterem. Wręczyła mi je nadal nic nie mówiąc, zeszła na dół i potem juz ich nie widziałam. Najwyraźniej musieli  pojechać. Wpadłam do pokoju i szybko wszystko podłączyłam. Od razy zadzwoniłam do wszystkich. Nikt nie odebrał,choć widziałam,że byli dostępni. 
Ty:Co się dzieje?
Nathan: Olałaś nas.
Caroline: Już nas nie chcesz.
James: Znalazłaś sobie nowych?
Mike: Na pewno lepsi...
Ty: Co wy wygadujecie? Moja mama,ona zabrała mi laptopa i internet. Nikogo nie mam nowego. Kocham tylko was. Wy jesteście moimi przyjaciółmi.
James: Nie kłam.
Caroline: Łżesz. 
Ty: Nathan proszę, powiedz coś. wiesz,że nie zrobiłabym tego! 
Nathan: Ja już nic nie wiem.. Liv, zawiedliśmy się na tobie. 
Własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Jak oni tak mogli? Co obwiniasz ich idiotko? To ty zostawiłaś ich, olałaś. Mogłaś nie pozwalać na to mamie. Mogłaś zrobić wszystko... Załamana weszłam szybko na stronę, na której się poznaliśmy, i 0d razu napisałam do Nathana, oczywiście nie odpisał.. Nikt już mi nie odpisywał. Nagle pojawiła sie nowa wiadomość. Moje oczy nabrały blasku, w duchu skakałam z radości. Weszłam szybko i co ujrzałam? Jakiś pierdolony idiota,którego nie znam napisał mi to pierdolone WITAJ. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Liv uspokój się. Ten człowiek może potrzebować pomocy, jak ty. Musisz się ogarnąć. Kliknęłam na jego profil. No w sumie całkiem przystojny. Jego nick to j.bieber. O Boże, kim ty jesteś? Nie wyglądasz mi na osobę z problemami. Taki przystojny, na pewno ma chmarę dziewczyn obok siebie. Odpisałam mu grzecznie Cześć i w prost zapytałam, jakie ma problemy. W prawdzie nie do końca jestem osobą, która by mu pomogła,sama sobie nie radzę ze sobą, to jak mam pomagać komuś? Koleś jestem ostatnią osobą, do której powinieneś sie udać. Wyszłam z pokoju i poszłam do mini biura mojego taty.Przeszukałam jedną z szuflad. O TAK SĄ! Wyjęłam paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Bardzo rzadko paliłam,ale powoli zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Zimne kafelki, na których stałam bosą nogą dały znać,że są. Myślałam,że moje nogi zaraz zamarzną. Mimo,że w dzień było bardzo gorąco, bo widziałam termometr, to w nocy było o dziwo zimno. Zwłaszcza jak się stało na balkonowych kafelkach. Brałam do buzi fajkę, ciągnęłam, wdychałam do samych płuc,a potem powoli wypuszczałam i tak cały czas, puki się nie skończyła. Zabrałam paczkę do siebie do pokoju i schowałam. Ponownie zasiadłam i zerknęłam na ekran, o pan Bieber odpisał. Westchnęłam głęboko, no proszę pana,w czym  mogę pomóc? Czekałam,aż otworzy się strona...


___________________________________________
Cześć!
Macie już wyczekiwanego Justin', mimo że jest go mało. : P 
Chciałabym Wam bardzo podziękować, bo jest coraz więcej komentarzy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka to jest radość! O mało co,a przy niektórych popłakałabym się :') 
Przepraszam, że taki krótki,ale dużo się dzieje. Co za dużo to nie zdrowo ;p
Tym razem chcę pozdrowić bardzo serdecznie moją kochaną przyjaciółkę. @MalwinaPwluk (tt)dziękuje ci za komentarze i za to cudowne wsparcie i oczywiście za ciasto na Dzień Matki :* 
Kochani, komentujcie i przypominam o zakładce 'informowani'. Mile widziane długie opinie. :D
 12 KOMENTATRZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ

12 komentarzy:

  1. Pierwsza !! Świetny, w końcu JUSTIN !! szkoda , że taki krótki ... :) czekan na next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarypisty !! kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Boziu...ty uzależniona ty niegrzeczna xd. hahah kocham cie mewka. Wiem ze duzo znaczysz na jussa ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. JEBANA MATKA

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG neeext ! Kochana , kocham cię za to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. jak to czytam (szczegolnie ten moment jak wyzywala matke) to zastanawiam sie nad moim uzaleznieniem hahah xd
    Genialny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny ^^ akcja wciągająca i tak inna xd ten blog jest zajebisty <3 juz czekam na następny..pewnoe będzie więcej Justinkaa XD /Wiki x

    OdpowiedzUsuń
  9. Daj tego Justina no, czekam na następny chapter@justinmyhero03

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, akcja wciąga, fabuła w tym ff jest realistyczna, taka prawdziwa to właśnie sprawia że chcę następny rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń